27 listopada 2017

"Ania" Grzegorz Kubicki, Maciej Drzewicki

153/2017

5 października 2014 - wtedy to się stało. 

Pamiętam ten dzień jakby to było dzisiaj. 

Piękna, ciepła niedziela. 

Tego dnia do Stanów wyleciał mój mąż i czekałam na wiadomość od niego, że doleciał. Leżałam z zagrożoną ciążą i z nudów grzebałam w internecie i nagle pojawił się baner: Anna Przybylska nie żyje. Czas się wtedy zatrzymał dla mnie, zbladły kolory, a ja pomyślałam o swojej starszej córeczce i malutkim dzieciątku w brzuchu. Zmroziło mnie, autentycznie poczułam ciarki na całym ciele. Ale czułam, że tym razem to sprawdzona informacja. Niedowierzanie, szok, złość, płacz, współczucie dla jej dzieci i rodziny. Myślę, że jej śmierć była szokiem dla nas wszystkich. Piękna, ze wspaniałymi dużymi oczami, niespotykanym głosem, kochająca rodzinę, mająca miłość na co dzień, karierę, ale nie mająca tego najważniejszego o czym zapominamy w pędzie życia. Zabrakło zdrowia. Ta choroba potrafi zabić w szybkim tempie, tak jak pokonała Anię, która walczyła do końca. Któż z nas nie zna kogoś kto umarł na raka?  Chyba nikt. 





Myślę, że książki nie trzeba reklamować. Można się czepiać być może do niektórych kwestii technicznych, ale uważam że nie warto. 

Książkę pożyczyłam, ale myślę, że kiedyś sobie ją kupię, bo zawiera wiele pożytecznych i mądych myśli i na pewno warto ją mieć w swoim domu. Polecam wersję papierową ze względu na piękne zdjęcia Ani. Czytałam ją wolno, delektując się, po kilka stron, bo nie chciałam jej za szybko skończyć ze względu na to, ze finał jest wiadomy. Większość faktów znałam z internetu, z wywiadów, ale inaczej czyta się książkę a inaczej krótki artykuł. Ponad połowa książki to opis dzieciństwa Ani, początków jej kariery,  opis jej marzeń, związków z mężczyznami. Samej chorobie poświęcono tylko końcówkę. 

Uwielbiałam aktorkę za tą normalność,bycie zwykłą matką polką, pracującą w domu, odwożącą dzieci na zajęcia. Cenię sobie ludzi, którzy nie wywyższają się nad innych, nie robią się na celebrytów na siłę, nie są tak w siebie zapatrzeni, nie pchają się na ścianki. Dla niej ważna była rodzina, dzieci, jej kariera została podporządkowana partnerowi i dzieciom. Za to ją wiele osób ceniło i szanowało. Tak jak przeczytamy, Ania idąc na plan filmowy czy zdjęciowy witała się i rozmawiała z każdym, nie ważne czy to był reżyser czy osoba rozwijająca kable. Nie wywyższała się, miała duży dystans do siebie, chroniła swoją rodzinę do końca przed paparazzimi. Miała wiele planów, marzeń, chciała tyle rzeczy jeszcze zrobić i nie zdążyła... 

To dobra dla nas lekcja pokory i zadumy. Czuła że odchodzi, ale wciąż planowała co będzie dalej, co chce pokazać dzieciom... 

Książki nie da się przeczytać bez urojenia łez, ostatnie strony to opis jej odchodzenia z tego świata. 

Wiele cytatów daje do myślenia, takich jak: 
"Boję się umierania... Bardzo się boję. ..Ja umieram i mam święty spokój, ale po mnie pozostanie żal matki czy rozpacz dziecka." 

Dzięki takiej lekturze gwarantuję że przytulicie mocniej swoje skarby, jutro będziecie mieli więcej do nich cierpliwości, bo po prostu jesteście razem. Tu i teraz. Gdyby nas matek zabrakło, kto będzie kochał nasze dzieci tak bezgranicznie jak my? Kto pokaże dzieciom na czym polega szczęście, miłość? Mama zawsze jest najważniejsza i nikt jej nie zastąpi. 

Nie wiem jak wy, ale ja jutro rano wyprzytulam moje maluchy, powiem że kocham i będę się starała być fajną mamą, żeby kiedyś jak mnie zabranie, miały wspomnienia, których nikt im nigdy nie zabierze. 

Książkę gorąco polecam fanom Anny Przybylskiej i nie tylko. 

Moja ocena 9/10

K. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że do mnie wpadłeś. Jeśli masz ochotę to zostaw komentarz.
Zapraszam na mojego Facebooka, gdzie organizuję konkursy oraz na Instagrama, na którym zamieszczam zdjęcia książek i nie tylko.