146/2017
Dzisiaj przychodzę do Was w miarę z nową pozycją na rynku literackim. Przy okazji targów w Krakowie dowiedziałam się, że blogerka, którą czytuję i lubię wydała książkę. Sami rozumiecie, że musiałam ją mieć.
Dzisiaj przychodzę do Was w miarę z nową pozycją na rynku literackim. Przy okazji targów w Krakowie dowiedziałam się, że blogerka, którą czytuję i lubię wydała książkę. Sami rozumiecie, że musiałam ją mieć.
Pamiętam, jak kilka lat temu, mój mąż przesłał mi linka do bloga Michaliny z tekstem: Fajnie pisze. I tak się wciągnęłam w jej historie, podglądałam ślub na facebooku, narodziny drugiego dziecka itd. Zawsze z ciekawością zaglądałam co tam u niej słychać, wiedziałam, że dziewczyna ma dar pisania, ciekawe spostrzeżenia i ogromny dystans do siebie i do macierzyństwa.
Na początek wielkie zaskoczenie - w środku zakładka z logiem bloga. Wielkie brawa za obrazki w środku. Zwracająca uwagę okładka, słownictwo w środku takie siarczyste, prawdziwe prosto z serca. Dziękuję Michalinie za momenty, kiedy śmiałam się w głos. Było ich sporo. Znam jej historię, więc w sumie większość tematów była gdzieś w zakamarkach mojej pamięci, niemniej jednak czytało mi się z przyjemnością. Nie jest to jednak literatura dla mam, ciotek, kogoś kto nie ma dystansu do świata i do siebie. Wielki szacun dla Michaliny, że napisała tę książkę i ją wydała. Jej rodzina będzie miała przecudny prezent.
Jeśli ktoś zastanawia się czy warto przeczytać tę pozycję to radzę wejść na bloga Michaliny i poczytać go trochę. Wydaje mi się, że nie każdemu przypadnie do gustu. Ale jeśli Ci się spodoba jej styl pisania to książkę pochłoniesz tak szybko jak zrobiłam to ja.
Moja ocena 7/10
Pozdrawiam,
K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że do mnie wpadłeś. Jeśli masz ochotę to zostaw komentarz.
Zapraszam na mojego Facebooka, gdzie organizuję konkursy oraz na Instagrama, na którym zamieszczam zdjęcia książek i nie tylko.