Kolejna książka świąteczna za mną, zdecydowanie ostatnia w tym sezonie, bo temat już mi się przejadł.
Muszę się Wam przyznać, że nie lubię porzucać i nie doczytywać książek. Robię to bardzo rzadko. Tę pozycję zaczynałam dwa razy, gdyż za pierwszym razem stwierdziłam, że to nie moja bajka, ale potem jednak do niej wróciłam i zaczęłam od początku. A czy warto było? Zapraszam na moje przemyślenia na temat tej książki.
Książka dzieli się na cztery równe części, czyli opis czterech kolacji wigilijnych jednej rodziny, oddzielonych od siebie dekadami. Książka inna niż jakie czytałam do tej pory, przez to że akcja rozgrywa się w jednym pokoju, ciągle tym samym, miałam wrażenie jakbym była widzem teatru. Ogólnie nie mamy tam żadnej akcji samej w sobie, jest opis kolacji i dialogi członków rodziny. Autorka mocno nawiązuje do sytuacji politycznej w danym momencie. Główną bohaterką jest matka wraz z dwiema córkami. Kobiety w tej książce są najważniejsze, mężczyźni pojawiają się i znikają.
Zalety książki:
- zdecydowanie coś innego niż do tej pory czytałam
- autorka umiejętnie pokazuje upływ czasu i nasze starzenie z pokolenia na pokolenie
- udało jej się nawiązać do różnych sytuacji w kraju
- ciekawe było to, że nigdy nie było wiadomo kto zasiądzie przy stole przy następnej opisanej Wigilii, gdyż główne bohaterki zmieniały partnerów itd.
- pokazanie prawdziwej polskiej rodziny, gdzie zdarzają się i kłótnie przy stole i nie wszysztko wygląda sielankowo jak na filmach amerykańskich
Wada:
- Jak dla mnie za długie rozmowy o życiu, rozważania, normalnie się nudziłam
- momentami drażnił mnie wulgarny język autorki
Moja ocena 6/10
Pozdrawiam,
K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że do mnie wpadłeś. Jeśli masz ochotę to zostaw komentarz.
Zapraszam na mojego Facebooka, gdzie organizuję konkursy oraz na Instagrama, na którym zamieszczam zdjęcia książek i nie tylko.