Powiem szczerze, że po przeczytaniu w ostatnim czasie kilku książek około świątecznych miałam dosyć tych tematów. Planowałam sięgnąć po coś innego, coś bardziej mrocznego, ale jakoś tak ten tytuł i okładka przekłuwała mój wzrok na kindlu. Zaczęłam czytać, na początku tak bez entuzjazmu, z zamiarem przeczytania kilku stron. Wiadomo jak to się skończyło hehe, przeczytałam od razu całość. Jak ja lubię takie zaskoczenia. To nie jest kolejna mdła historia o świętach, to coś więcej. A co? Zapraszam na moją recenzję.
Z opisu z okładki dowiadujemy się, że historia dzieje się na obrzeżach Krakowa przed świętami Bożego Narodzenia. Większości z nas święta kojarzą się z radością, rodziną, choinką, światełkami, ciepłem ogniska domowego, prezentami itd. Ale czy każdy dobrze znosi te Święta? Wiadomo, że nie. I takich tu mamy bohaterów. Takich, którzy cieszą się przygotowaniami, ale także takich, którym jest bardzo trudno w tym okresie roku.
Dla Magdy Łaniewskiej i jej dwóch braci jest to traumatyczny czas, który trzeba jakoś przeżyć. Jak byli dziećmi stracili rodziców właśnie przed samą Wigilią. Od tej pory uciekają zawsze w okresie Świąt do ciepłych krajów, co jest całkowicie zrozumiałe w ich sytuacji. Za dużo bólu, wspomnień, żalu do losu... W tym roku w wyniku pewnych zdarzeń decydują się przygotować super święta we własnym domu, tylko czy im się to uda? Czy jest to możliwe po takich traumatycznych zdarzeniach?
Obok nich mieszka babcia Kalina, cudowna ciepła kobieta, do której przyjeżdża wnuczek Antek Milewski. Chłopak przeżył wielką porażkę w Warszawie i ucieka przed wszystkim i wszystkimi do babci, której nie odwiedzał wiele lat. On także ma w głowie swoją traumę do przeżycia. W dzieciństwie został porzucony przez ojca, a babcia Kalina to mama jego taty, więc z nią też zerwał kontakt. Wspomnienia wciąż powracają i tak samo bolą jak wiele lat temu.
Ale spokojnie - to nie jest dołująca czy smutna książka. Absolutnie nie. Jest to ciepła opowieść o szukaniu sensu życia, o trudnych relacjach między ludźmi, o przebaczeniu drugiemu człowiekowi. Autorce udało się stworzyć historię, która wprowadza nas w świąteczny nastrój. W większości książek o tej tematyce też jest wiele mądrych słów jak to trzeba doceniać tu i teraz, przebaczać, podzielić się opłatkiem, zapomnieć o tym co złe, podać rękę na zgodę. No dobra, ale co zrobić jeśli tych osób już nie ma z nami, a święta kojarzą nam się tylko z bólem i łzami? Jak znaleźć w sobie siłę, żeby przygotować i przeżyć święta tak jak należy? Książka powinna się spodobać fanom powieści obyczajowych.
A teraz mała prywata. Autorkę poznałam na ubiegłorocznych Targach Książki w Warszawie. Przez te kilka dni targów rozmawiałam z wieloma autorami, ale panią Mirek zapamiętałam najbardziej. Dlaczego? Ponieważ widać było jak podchodzi do ludzi z sercem. To nie było tylko podpisanie ksiązki i do widzenia. To była prawdziwa rozmowa z drugim człowiekiem, o tym co robię, co chcę robić w życiu. To właśnie pani Krystyna powiedziała mi, żebym spełniała swoje marzenia i jeśli mam ochotę na prowadzenie bloga to warto zaryzykować i to robić! Byłam dla niej jedną z tysiąca osób, nie do zapamiętania, a dla mnie ta rozmowa znaczyła bardzo wiele, za co dziękuję!
Moja ocena 9/10
K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że do mnie wpadłeś. Jeśli masz ochotę to zostaw komentarz.
Zapraszam na mojego Facebooka, gdzie organizuję konkursy oraz na Instagrama, na którym zamieszczam zdjęcia książek i nie tylko.