Czy zastanawialiście się kiedyś jak wyglądało życie kobiet w XIX wieku? Jak to jest kiedy mężczyźni (najpierw ojciec, potem mąż) decydują za kobietę o wszystkim? Jakie to uczucie poślubić faceta, którego nie widziałyśmy na oczy? Czy w tamtych czasach miłość była możliwa? Zapraszam na moją recenzję tomu I serii "Damy i buntowniczki".
Kiedy szukałam następnej książki do przeczytania na kindlu spodobała mi się kobieta na okładce i postanowiłam sprawdzić, dlaczego kiedyś kupiłam tę książkę. Okazało się jednak, że zaczęłam czytać "Rozalię", czyli II tom, dlatego porzuciłam tamtą książkę i zaczęłam od tomu pierwszego. Może nie ma to wielkiego znaczenia dla fabuły, ale wydaje mi się, że lepiej czytać po kolei. Tym bardziej, że "Marianna" bardziej mi się podobała od "Rozalii". Ale o tym za chwilę.
Opis książki raczej nie zachęca do jej przeczytania i mam wrażenie, że jest nieco mylny.
Losy Marianny poznajemy w momencie, kiedy przebywa w klasztorze, gdzie pobiera nauki. Dziewczyna postanawia walczyć o ojczyznę, opuszcza klasztor i w przebraniu mężczyzny walczy w Powstaniu Listopadowym. W pewnym momencie zostaje zdemaskowana i musi wrócić do domu. Myślałam, że poznamy jej dokładne losy w trakcie powstania, jednak nie, bohaterka wraca do tych czasów czasami we wspomnieniach.
Większość fabuły dotyczy okresu już po jej powrocie z powstania, kiedy to rodzinie dziewczyny grozi konfiskata dóbr. Marianna postanawia się poświęcić i ratować rodzinę, co wiążę się z jej wyjściem za mąż za bogatego, młodego mężczyznę, którego jej wybrano, a którego oczywiście nie pozna przed ślubem. Sytuacja o tyle jest absurdalna, że na ślubie występuje pełnomocnik jej przyszłego męża a samego mężczyznę poznaje dopiero po ślubie. Jakie to uczucie? Jakie poświecenie? Jak to jest wyjść za mąż i nie mieć o tym żadnego pojęcia z czym to się wiąże? Jak to jest zobaczyć człowieka po raz pierwszy na oczy i wiedzieć, że to z nim będzie się spędzać całe życie?
W tej książce właśnie tego się dowiecie jak to wyglądało w XIX wieku. Wydaje mi się, że autorka spełniła swoje zadanie i napisała ciekawy romans historyczny, ale uwaga z wątkiem kryminalnym. Podoba mi się, jak autorka opisuje wejście Marianny na salony, gdyż dziewczyna nie ma wychowania szlacheckiego i musi się wielu rzeczy nauczyć od postaw. Nie wie jak postępować ze swoim mężem, wiele rzeczy ją zaskakuje i zadziwia.
Główną bohaterkę polubiłam od pierwszej przeczytanej kartki. Jej męża - nie, ale byłam bardzo ciekawa do czego doprowadzi to ich aranżowane małżeństwo.
Ogólnie nie lubię romansów brrrr, ale ten jest inny, gdyż osadzony jest w dawnych czasach. Wielki plus dla autorki za język, jakim się posługuje, jest on współczesny dlatego tak dobrze się to czyta. Jakoś do mnie nie przemawiają książki pisane starodawnym językiem, więc pewnie temu nie czytam powieści historycznych.
Nie jest to może literatura górnych lotów, ale muszę wam się przyznać, że wciągnęły mnie losy Marianny na tyle, że książkę normalnie pochłonęłam w jeden wieczór. Nawet sama się zdziwiłam, że tak miło spędziłam czas przy tej powieści.
Tom II "Rozalia" też mam przeczytany, w porównaniu "Marianna" dużo bardziej do mnie przemawia i na pewno czytało mi się ją dużo przyjemniej.
Wydawnictwo: Czwarta strona
Ilość stron: 328
Moja ocena: 7/10
Pozdrawiam,
Pozdrawiam,
Kaśka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że do mnie wpadłeś. Jeśli masz ochotę to zostaw komentarz.
Zapraszam na mojego Facebooka, gdzie organizuję konkursy oraz na Instagrama, na którym zamieszczam zdjęcia książek i nie tylko.