Gdyby nie to, że książka rzuciła mi się w oczy w bibliotece w nowościach pewnie jeszcze długo bym nie poznała twórczości pani Moyes. Czytałam na temat tej autorki wiele dobrych opinii, mam kilka jej książek na półce, ale jakoś nie było nam po drodze. Obawiałam się chyba ckliwego romansu, czego nie znoszę... a co dostałam? Zapraszam na nowy wpis!
Jojo Moyes znana jest z wielu książek literatury typowo kobiecej. Potrafię wymienić tytuły jej książek mimo iż ich nie czytałam. Jeszcze. Zdecydowanie chcę to nadrobić.
Młodsze pokolenie pewnie nie pamięta, ale te moje średnie pewnie tak. Listy papierowe, to zaglądanie do skrzynki pocztowej, oglądanie i wąchanie koperty i to czytanie w kółko listów od ukochanej osoby. Miałam to szczęście, że wtedy nie było jeszcze szybkich SMS i maili, ale dostawałam od chłopaków listy papierowe, zachowałam je do dzisiaj, nie dla sentymentu do tych osób, ale dla sentymentów do tamtych czasów. Wtedy każdy pisząc list zastanawiał się dokładnie nad każdym zdaniem, musiał włożyć wysiłek w ładną kaligrafię, miało to swój urok, prawda? Tym bardziej zaciekawiła mnie fabuła książki pani Moyes.
Powieść rozpoczyna się w momencie kiedy Ellie, młoda dziennikarka, przez przypadek trafia w stercie papierów z archiwum na list miłosny sprzed czterdziestu lat. Taki list chciałaby pewnie dostać każda z nas, z każdego zdania przenika wielka miłość i tęsknota za tą jedyną kobietą. Ellie bardzo podoba się ten list, tym bardziej, że sama tkwi w związku z żonatym mężczyzną jako ta "trzecia" i przez te listy zaczyna dostrzegać różnicę w jaki sposób można traktować kobietę, którą się kocha. Porównując miłosne listy a SMS od swojego kochanka jest mocno zawiedziona. Postanawia się dowiedzieć, jak potoczyły się losy kochanków. I właśnie o tym jest tak książka. Autorka przenosi nas w lata 60-te do domu Jennifer i jej męża. Kobieta budzi się w szpitalu po wypadku samochodowym, którego nie pamięta. Nie pamięta z kim jechała, dokąd jechała, po co, nie pamięta nawet jak wygląda jej dom. W czasie krzątania się po domu natrafia w swoich rzeczach na miłosne listy i orientuje się, że są adresowane do niej, ale nie ma pojęcia kto jest nadawcą. Nie zna swojego kochanka, a czując że nie jest szczęśliwa w swoim małżeństwie, chce go odnaleźć. Więcej nie napiszę, żeby wam nie psuć niespodzianki.
Książka jest napisana w bardzo ciekawy sposób, raz poznajemy losy Jennifer, a raz Ellie, czyli tak jak lubię najbardziej.
Niepotrzebnie obawiałam się romansu, nudy, przewidywalności, Jest to taka powieść dla pokrzepienia serc, dająca do myślenia, że każdy ma prawo do prawdziwej miłości i szczęścia, niezależnie od wieku i statusu społecznego.
Przez całą książkę kibicowałam dzielnie Ellie i Jennifer, każdej z osobna, w ich walce o miłość i szczęście. Jest to powieść, przy której można się wzruszyć, zapłakać. Śmiało możecie ją kupić w prezencie dla czytającej mamy czy babci. Wydaje mi się, że będą zachwycone. Ja jestem, tym bardziej, że książka ma ponad 500 stron, więc jest co czytać :)
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 512
Moja ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że do mnie wpadłeś. Jeśli masz ochotę to zostaw komentarz.
Zapraszam na mojego Facebooka, gdzie organizuję konkursy oraz na Instagrama, na którym zamieszczam zdjęcia książek i nie tylko.