25 lipca 2019

"Nasz dom płonie" Bonnie Kistler

102/2019

Ostatnio mam szczęście do dobrych książek. "Nasz dom płonie" to książka całkiem inna niż te jakie czytałam z Czwartej Strony do tej pory. To wstrząsająca powieść, wielowątkowa, momentami przypominająca thriller, a jednocześnie pełna emocji historii o losach jednej rodziny patchworkowej, którą dotyka nieszczęście...





"Gdyby straciła męża, byłaby wdową.
Rodziców - sierotą.
Ale jak nazwać matkę, która straciła dziecko?
Nie ma na to nazwy.
To coś tak niewyobrażalnego, że nie da się tego ubrać w słowa."



Szczerze pisząc nie sięgnęłabym po tę książkę ani w bibliotece ani w księgarni. Nie znam autorki, okładka ani tytuł do mnie nie przemawia, tym bardziej cieszę się, że wydawnictwo mi ją przysłało, bo to naprawdę dobra powieść, do której przeczytania was gorąco zachęcam. 


Książka opowiada o losach patchworkowej rodziny: Peter i Leigh obydwoje są po rozwodach i mają dzieci z poprzednich związków. Wbrew wszystkiemu i wszystkim wokół udało się im stworzyć dom dla wszystkich swoich dzieci, choć nie zdecydowali się na wspólne potomstwo.

Fabuła rozpoczyna się w ważnym momencie życia dla Kipa, syna Petera. W przededniu swoich 18 urodzin, korzystając z nieobecności rodziców jedzie na imprezę, na której wypija dwa piwa. Kiedy na imprezę przyjeżdża jego przyrodnia siostra Chrissy, żeby go ostrzec przed powrotem rodziców, zabiera się do domu i wracając powoduje wypadek samochodowy. Wydawałoby się, że ten młodzieńczy wybryk ujdzie mu na sucho, ale zupełnie nagle po kilku dniach Chrissy umiera.

Czy wypadek przyczynił się do śmierci dziewczynki? Czy po takiej tragedii rodzina się rozpadnie? Czy mama Chrissy wybaczy kiedykolwiek pasierbowi?


"Chciałaby cofnąć te dziesiątki tysięcy godzin, które poświęciła na pracę i spędzić je z Chrissy. Przypomniało jej się stare porzekadło: na łożu śmierci nikt nie żałuje, że nie spędził więcej czasu w pracy. Okazało się, że to prawda także w przypadku śmierci kogoś, kogo się kocha. Mogła poświęcić te wszystkie lata Chrissy, a nie karierze."

Nie jest to książka tylko na temat wypadku Kipa i jego procesu w tej sprawie, ale także jest bardzo rozbudowany wątek matki Chrissy i spraw, w jakie ona się zaangażuje. Momentami wydawało mi się, że niektóre historie są zupełnie bez sensu i nic nie wnoszą do książki, ale jak już ją skończyłam wszystko ułożyło się w jedną zgrabną całość.

Nie wiem pod jaki gatunek można podłożyć tę książkę, chyba pod wiele. Ma w sobie dużo obyczajówki, ale też są momenty naprawdę zapierające dech w piersiach, jest tajemnica do odkrycia i to nie jedna, wielowątkowość, różnorodność. Książka przypominała mi w stylu moją ulubioną Jodi Picoult czy Diane Chamberlain, tym bardziej się cieszę, że miałam okazję przeczytać tę historię.  Autorka opisuje wiele różnych spraw, m.in. tęsknotę za umarłym dzieckiem, radzenie sobie z żałobą, wybaczanie, walkę o miłość w małżeństwie. Mamy tu całą rozprawkę na temat kłamstwa w życiu, czy czasami trzeba skłamać w imię czegoś ważniejszego, czy warto kłamać aby ochronić kogoś drugiego i czy to prawda, że każdy w życiu ciągle kłamie?

Muszę się wam przyznać, że były nawet momenty jak z dreszczowca, co na pewno zwiększyło ostateczną ocenę książki. Naprawdę dobra powieść, po którą warto sięgnąć jeśli macie okazję. Mogę was zapewnić, że fabuła wiele razy was zaskoczyć. Jedno wiem na pewno - inne książki tej autorki też chcę poznać.

"...ludzie odchodzą, ale smutek pozostaje na zawsze. Można go pogrzebać i zapomnieć o nim, ale nadal tam będzie, gotowy, by się pojawić w najbardziej nieoczekiwanej chwili, w dniu pełnym szczęścia."


Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czwartej Strony.

Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 480
Moja ocena: 9/10

1 komentarz:

Dziękuję, że do mnie wpadłeś. Jeśli masz ochotę to zostaw komentarz.
Zapraszam na mojego Facebooka, gdzie organizuję konkursy oraz na Instagrama, na którym zamieszczam zdjęcia książek i nie tylko.