Był czas w moim życiu kiedy zaczytywałam się w książkach Nicholasa Sparksa, mimo iż wiedziałam, że będę przy czytaniu mocno płakać... Od wielu lat nie sięgam już po tamtego autora, ale za to przeczytałam książkę pana Kieresa - Magdalena Witkiewicz, którą czytam namiętnie, nazwala autora polskim Sparksem. Czy słusznie? Zapraszam na moją recenzję.
"Patrzył na ich roześmiane twarze.
Nie ma możliwości abym był bardziej szczęśliwy, pomyślał.
Kątem oka.
Ułamek sekundy.
Zobaczył to.
A potem.
Potem nie było już nic."
Dokładnie ułamek sekundy w życiu Pawła sprawił, że w wyniku wypadku samochodowego stracił ukochaną żonę i dwie córeczki. Mężczyzna po całym zajściu obarcza się poczuciem winy, myśli o tym co by było gdyby, wspomina wspólne chwile i ma wrażenie, że rozmawia ze swoją martwą żoną. Pochował zdjęcia ukochanych kobiet do szuflad, ale i tak każdy dzień przypomina mu, jak bardzo za nimi tęskni. Myśli, że jego życie już się skończyło a to co zostało to taka po prostu wegetacja.
Z drugiej strony autor nakreśla nam sylwetkę Natalii, samotnej matki wychowującej nastoletnią Maję. Kobieta prowadzi zajęcia taneczne i fitness, całe życie skupia na wychowaniu dziecka i na pewno nie planuje żadnego nowego związku.
Tych dwoje samotnych ludzi spotyka się przypadkiem na imprezie, na którą żadne z nich nie chciało iść. Zaczynają rozmawiać i powoli wiąże się między nimi nić porozumienia. Co będzie dalej nie napiszę, bo warto sięgnąć i samemu poznać tę historię. Na uwagę zasługuje tutaj córka Natalii - Maja. Dziewczynka pełni bardzo ważną rolę w całej tej historii.
"W przypadku rodzicielstwa nie ma czegoś takiego jak zrównoważona miłość, nie ma czegoś takiego jak rozsądek. Jest jedna wielka, bezwarunkowa miłość. Obezwładniająca, posiadająca nad tobą pełną kontrolę. Miłość, która nigdy się nie skończy i nigdy nie przeminie. Wszystko może przeminąć, ale ona zostanie."
Z jednej strony bardzo chciałam przeczytać tę historię, a z drugiej się bałam własnych emocji... To wszystko prawda co piszą o tej książce, nie spodziewałam się, że taką książkę może napisać mężczyzna. Fabuła toczy się nieśpiesznie, niezwykle delikatnie i subtelnie możemy śledzić rozwój miłości głównych bohaterów. Do końca nie wiedziałam jak autor poprowadzi fabułę, więc czytałam z taką lekką dozą strachu w sercu....
"Kiedy dwoje ludzi jest razem, nie ma ciszy. Nawet w chwilach, kiedy ze sobą nie rozmawiają, są obok, słychać oddechy, czuć obecność drugiej osoby, a to było to, czego zawsze pragnął."
Na pewno powieść chwyta za serce i potrafi nawet wycisnąć łzy z oczu. Wstawki "kursywą" oraz fragmenty opisujące pierwsze małżeństwo Pawła bardzo działają na wyobraźnię... Nic nigdy nie jest dane nam na zawsze, tylko kto o tym pamięta w codziennym życiu? Czy osoba po stracie może jeszcze raz ułożyć sobie życie czy to będzie traktowane jako zdrada tej pierwszej miłości? Książka dotyka bardzo trudnego tematu, jakim jest nowa miłość po stracie najbliższych osób. Wydaje mi się, że ta książką może pomóc wielu osobom, a na pewno daje nadzieję, że nigdy nie można mówić życiu koniec. Książka zapada w pamięć, drażni najczulsze nuty serca, ale przede wszystkim skłania do refleksji. Czytałam ją bardzo długo jak na mnie, ale dlatego, że chciałam mocniej wczuć się w fabułę i mieć możliwość głębszego przeżywania całej tej historii.
A porównanie Kieresa do Sparksa? Może lekko na wyrost, ale na pewno jest wszystko na dobrej drodze... aż zatęskniłam za Sparksem i będę musiała sięgnąć po coś nowego tamtego autora. Książka dla dusz romantycznych, dla osób, którym nie są potrzebne zwroty akcji, ale które uwielbiają się wzruszać i powolnie zachwycać każdym słowem.
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Filia.
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 392
Moja ocena: 9/10
Być może się skuszę :)
OdpowiedzUsuń