Już dawno nie jestem singielką, ale z miłą chęcią sięgnęłam po książkę autorki. Polubiłam jej lekki styl pisania i byłam ciekawa jak ugryzła temat osób samotnych i szukających miłości w tym zwariowanym świecie.
"Dziennik singielki" - jak upolować meżczyznę to nic innego jak zapiski Julki. Dziewczyna ma niecałe 30 lat, kochających przyjaciół, pracę, którą toleruje. Brakuje jej jednego w życiu - prawdziwej miłości, której namiętnie szuka. Do tej pory niestety ma pecha, bo w sumie jak znaleźć prawdziwą miłość. Poznajemy jej losy w ciągu jednego roku.
"Zasługuję na miłość. Nawet jeśli los jest innego zdania, to jednak będę się upierać, że jestem dobrą kandydatką na żonę. I matkę! Dzieci mnie lubią, więc to jest chyba najlepszy dowód. Zasłużyłam na związek. Albo chociaż na pół, na kilka lat pięknego rodzinnego życia. Potem możemy się nawet rozwodzić, ale proszę chociaż o te kilka lat."
Julii życie toczy się wokół trzech kwestii: miłości (a właściwie jej poszukiwania), jedzenia i zakupów, które uwielbia.
Okazuje się, że znalezienie drugiej połówki w tak dużym mieście jak Warszawa, wcale nie jest łatwe. Aplikacje randkowe wcale nie pomagają, trudno znaleźć tam kogoś sensownego, kto też ma poukładane w głowie i przede wszystkim nie szuka tylko kochanki.
"Jak one to robią? Jak te dziewczyny, powiedzmy sobie szczerze, wcale nie takie super śliczne, a nawet powiedziałabym wręcz przeciwnie, jak one to robią, że udaje im się zdobyć tych super facetów?"
Kluby też odpadają... za duża konkurencja... To nie te czasy, kiedy to faceci podrywali dziewczyny....
"Niestety, tamten wieczór nie przejdzie do historii, bo w życiu nie widziałam w jednym miejscu aż takiej liczby nagich damskich pępków, biustów obsypanych solidnie brokatem i ust umalowanych czerwoną szminką. Wampirzyce te walczyły o facetów, prawie wyrywały ich sobie z rąk."
O innej książce autorki pisałam TUTAJ
Książkę mimo grubości czyta się bardzo szybko, pewnie ze względu na lekką treść, jak i formę dziennika. Julkę można polubić od razu, przemyślenia ma bardzo sensowne i od początku bardzo jej kibicowałam, żeby udało się jej ułożyć życie, tak jak tego pragnie. W bardzo wielu kwestiach zgadzałam się w poglądami Julki, pewnie dlatego tak dobrze mi się to czytało. Książki autorki są inne niż wszystkie, ma ona taki specyficzny sposób pisania, ale mi się bardzo podoba. Ten momentami ironiczny humor, refleksje, ciekawe spostrzeżenia... :) Były momenty, że śmiałam się w głos i za to dziękuję autorce, bo czas podczas czytania minął mi bardzo szybko.
"Czy można mieć za dużo butów? Nie. Nie można. Ustalmy to raz na zawsze. Kobieta ma prawo mieć tyle par butów, ile akurat potrzebuje. Skoro ma ich w szafie trzydzieści, to znaczy, że właśnie tyle musi mieć. Nieważne, że w nich nie chodzi. Ważne, że są, dotrzymują jej towarzystwa."
Polecam serię tych książek dla osób, które lubią się pośmiać, nie przeraża ich duża ilość stron. Takie idealne czytadło na wieczór.
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 544
Moja ocena: 7/10
Lubię sięgać czasami po takie lekkie książki :)
OdpowiedzUsuńJest w planach.
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie, śmiech ro zdrowie a jak Ty Matką już w głos się śmiałaś to Must have 😊
OdpowiedzUsuń