21 sierpnia 2019

"Złość piękności szkodzi" Joanna Szarańska - patronat medialny Matki Książkoholiczki

121/2019

Serię o Zojce polecam każdemu, kto lubi uśmiechnąć się przy lekturze. Oczywiście zachęcam czytać po kolei. "Złość piękności szkodzi" to IV i zarazem ostatnia część cyklu: Kronika pechowych wypadków. 




Bardzo byłam ciekawa kolejnej książki o przygodach Zojki. Autorka narobiła mi smaku na romans Zojki i redaktora Kordeckiego i nie mogłam się doczekać, czy będą oni razem czy nie. Nie bójcie się, w tej recenzji nie będzie żadnych spojlerów. 


Okazuje się, że Zojka ma ogromną ochotę na zacieśnienie więzi z panem redaktorem, ale jak to w życiu bywa, nie tylko ona ma chrapkę na Kordeckiego...Zapowiada się walka dwóch kobiet o jednego mężczyznę, co może być bardzo interesujące....:)

Tymczasem w okolicy otwiera się nowy hotel ze spa "Pod Pawim Piórkiem" (hehehe...teksty babuni w tym temacie rozwalają system).  Główni redaktorzy z gazet dostają podwójne zaproszenia na weekend na uroczyste otwarcie hotelu. Zojka bardzo liczy na to, że będzie osobą towarzyszącą dla Kordeckiego. Niestety nie zapowiada się, że spędzi ona romantyczny weekend w ramionach redaktora. Kordecki wybiera się z kimś innym, a Zojce zostawia pod opieką swojego psa Brutusa....
Babcia Zojki jak zawsze, ma dla niej świetne rady :)

"Za moich czasów inaczej się takie rzeczy załatwiało! Siadało się za taką jedną w kościele i wrzucało szczypawicę za kołnierz bluzki. Jak pannica poczuła, że jej łazi, i z wrzaskiem skakała po ławce, od razu amantowi ochota przechodziła. Na żeniaczkę i nie tylko." 


W ostatniej chwili szefowa Zojki ulega wypadkowi i proponuje Zojce, by pojechała na weekend do hotelu za nią. Zazdrosna Tuszyńska nie zastanawia się długo, zabiera babcię i psa redaktora i jedzie, by mieć lubego i jego towarzyszkę na oku, a przy okazji planuje zrelaksować się w spa. Weekend jednak będzie obfitował w ciekawe wydarzenia, ale raczej nie takie o jakich myśli dziewczyna. 

Ciekawy jest także wątek aspiranta Chochołka, który w końcu ma szansę stanąć na ślubnym kobiercu. Jest tylko jeden mały problem, a właściwie duży... Pan policjant nie mieści się w żaden garnitur i musi przejść na dietę. Tylko jak ma to zrobić, kiedy ciągle jest głodny, uwielbia jeść w dużych ilościach i bardzo często. Czy aspirant ma silną wolę do walki z nadprogramowanymi kilogramami. 



"Złość piękności szkodzi, a tobie to akurat uroda może się przydać. Męża jeszcze nie masz!"


Niezwykle smutno mi jest żegnać się z ukochaną serią... Myślę, że akurat te książki jestem w stanie przeczytać kiedyś jeszcze raz, co jest ich ogromną zaletą. Trudno mi nawet wskazać ulubionego bohatera, bo uwielbiam Chochołka, Zojkę, jak i babunię Łyczakową. Są książki i postaci, których się nie zapomina, niezależnie od tego ile się przeczyta powieści. Tak mam z tą serią mam do niej ogromny sentyment, bardzo się cieszę, że miałam okazję patronować książkom pani Joasi. 

Autorka jest przykładem, że można pisać bezkrwawe komedie kryminalne, zarażać optymizmem i uśmiechem, sprawiać, że czas z książką będzie przyjemny. Każda z tych części sprawiała, że miałam uśmiech na buzi, a humor mi się poprawiał na bardzo długo. Jeśli jeszcze nie znacie tej serii, a lubicie się odprężyć przy lekturze, to polecam z całego serducha. 

Za egzemplarz do recenzji i możliwość patronowania dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.


Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 336
Moja ocena: 10/10

1 komentarz:

  1. Ooooo, jest już ostatnia część? Super! Powiem szczerze, że druga i trzecia nieco ostudziły mój zapał rozbudzony częścią pierwszą. Zojka czasem zachowuje się strasznie infantylnie, a jej i Kordeckiego (o którym prawie nic nie wiemy, bo autorka akurat opisów postaci szczędzi, jakby kazali jej za nie dopłacać) pyskówki czasem przypominały rozmowy spod szatni w polskim gimnazjum.

    Na szczęście oprócz tej dwójki jest jeszcze babunia Łyczakowa i aspirant Chochołek - to dla pana, panie aspirancie, czytam te ksiązki! No i shippuję Chochołka z Panią Prokurator niemal od samego początku ;)

    Przyznaję, ze mimo jej niedociągnięć, coś w tej serii jest. Nieczęsto zdarza mi się głośno ryczeć ze smiechu nad książką, a tu kilka scen wywoływało właśnie taką reakcję (choćby ta z kurczakiem Mieciem). No i jak raz już człowiek wsiaknie, ciężko bardzo się oderwać.

    Jak tylko pojawi się na Legimi (a może już jest? Zaraz lecę sprawdzić!) zabieram się do czytania!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że do mnie wpadłeś. Jeśli masz ochotę to zostaw komentarz.
Zapraszam na mojego Facebooka, gdzie organizuję konkursy oraz na Instagrama, na którym zamieszczam zdjęcia książek i nie tylko.