I tom serii "Dwór w Zaleszycach".
Wiem, że na pierwszy rzut oka tematyka może wydać się naiwna, ale nic na to nie poradzę, że lubię czytać książki, gdzie ktoś rzuca wszystko, zaczyna od nowa, a jeśli przy okazji odkrywa jakieś tajemnice z przeszłości to jak dla mnie jest to fajny pomysł na fabułę :) Czyżby tak działała moja podświadomość? Każdy z nas ma pewnie takie chwile, że chętnie rzuciłby wszystko i wyjechał w ...Bieszczady. Życie to nie bajka, ale czemu by nie czytać takich bajek? Ja lubię, a Ty?
Zapraszam na nowy post.
"Pamiętaj - mawiał bowiem dziadek - rób to, co kochasz, idź swoją drogą, życie jest za krótkie i zbyt cenne, żeby wszystkich zadowolić."
Julianna, 20-letnia studentka z Warszawy, wydawałoby się, że jest w czepku urodzona. Bogata córka prawnika i sędziny, mieszkająca w pięknym domu w stolicy, studiująca prawo na Uniwersytecie i spotykająca się z kolegą ze studiów. Jednak Julianna wcale nie jest taka szczęśliwa na jaką wygląda. W tajemnicy przed rodzicami studiuje też drugi kierunek studiów, ukochaną historię. Na prawie nie zdaje kolejnego egzaminu, co skutkuje wyrzuceniem ze studiów. Tego samego dnia traci chłopaka, a także rodziców, którzy nie mogą pogodzić się z tym, że nie będzie ona prawnikiem. Dochodzi do kłótni po której Julianna wyjeżdża w nieznane, nie mając za dużo pieniędzy ani bagażu. Dziewczyna trafia po wielu przebojach do uroczej staruszki, która przygarnia ją pod swój dach. Julianna szybko aklimatyzuje się w Bieluniu, wieś bardzo się jej podoba, a uroczy dwór w okolicznych Zaleszycach przyciąga jak magnez. Mamy tu także wątek z odnalezieniem tajemniczego notesu z zapiskami z II Wojny, a który opisuje historię pewnej miłości. Więcej nie napiszę, bo jeśli lubicie takie powieści to nie chcę Wam psuć niespodzianki podczas czytania.
"Pomimo tragicznego stanu chatki Julianna poczuła do niej jakiś niewytłumaczalny pociąg i sentyment. Była ona pozostałością po dawnych, nieznanych jej czasach, po ludziach, którzy kiedyś kochali to miejsce, przeżywali w nich swoje radości i cierpienia, ludziach, którzy dawno temu odeszli, a świetność jej domu przeminęła wraz z nimi."
Książkę czytało mi się bardzo dobrze, sama nie wiem kiedy ją pochłonęłam. Uwielbiam takie książki, które napisane są w taki sposób, że nie wiadomo kiedy patrzysz - a tu koniec :) Całym sercem wspierałam Juliannę. Mieszkańców Bielunia nie da się nie lubić, autorka stworzyła bardzo idealistyczną wieś. Szkoda tylko, że takie historie raczej nie mają szans na spełnienie się w normalnym życiu, choć bardzo bym sobie życzyła. Babcia Nusia i pan Ignacy są przecudownymi bohaterami, których mądrości powinno się wydrukować na lodówce i wdrażać w życie każdego dnia.
"Walka o marzenia jest warta trudu, poświęcenia, a niekiedy nawet rzucenia się na głęboką wodę."
Wiele wątków zostało otwartych i niedomkniętych, dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny tom. I najważniejsze - jest to debiut! Gdybym nie wiedziała to bym się nie domyśliła. Myślę, że Agata Sawicka ma ogromną szansę zamieszać na rynku literatury dla kobiet! Czego jej życzę z całego serca.
Dziękuję Wydawnictwu Dragon za egzemplarz książki do recenzji.
Wydawnictwo: Dragon
Rok wydania: 2020
Ilość stron: 400
Moja ocena: 8/10
Brzmi kusząco.
OdpowiedzUsuńOgromnie lubię takie książki. Jest w planach.
OdpowiedzUsuń