Joanna Szarańska do tej pory głównie kojarzyła mi się z komedią. Tym razem autorka daje nam do przeczytania cudowną i mądrą książkę obyczajową. Zapraszam na moją opinię.
Jak byłam młoda uwielbiałam pisać listy, miałam wiele listowych przyjaciół, osób, których na żywo nie widziałam. Czasy internetowe zmieniły wszystko, do dziś pamiętam radość znalezienia koperty w skrzynce.
Główna bohaterka Małgorzata też dostała list, w niebieskiej papeterii, ale wcale nie jest z niego zadowolona, nawet bardziej lepiej pasuje słowo - jest przerażona... Ten list oznacza powrót do wspomnień, niekoniecznie tych dobrych. Obecnie Małgorzata to dorosła kobieta, w związku z mężczyzną, bez dzieci na karku - czyli patrząc z boku, wszystko w porządku. Przeszłość jednak ją dopada za pomocą tego listu... Jego treść sprawia, że kobieta po 15 latach nieobecności wraca do domu na ulicę Miodową oraz do ciotki Wandy, która ją wychowywała. Małgorzata bardzo boi się ich spotkania.
"Nie było mnie tutaj piętnaście lat. A teraz wróciłam. Wróciłam w prawdopodobnie jedyne miejsce, które kiedykolwiek mogłam nazwać domem."
Powrót do miasteczka sprawi, że Małgorzata będzie miała czas na przemyślenie swojego obecnego życia, związku, odnalezienia sensu w tym co robi i jak chce żyć. Książka napisana jest dwutorowo, choć ciągle z perspektywy Małgorzaty. Obecne współczesne jej losy przeplatane są z jej wspomnienia z dzieciństwa, kiedy mieszkała na ulicy Miodowej. Dzięki temu możemy poznać dzieje jej rodziny i zrozumieć dlaczego teraz jest tak, a nie inaczej między głównymi bohaterkami.
Książka ma niesamowity klimat, można było poczuć zapach książek, jesień w powietrzu. Osobiście uwielbiam książki, które choć część fabuły mają w jakiś księgarniach, starych bibliotekach itp. Autorka stworzyła także cudownych podocznych bohaterów, takich jak Basia z piekarni... Myślę, że każdy chciałby mieć taką Basię obok. Ciekawy jest też także zawód głównej bohaterki, która jest autorką powieści dla kobiet :)
"Jesień jest moją ulubioną porą roku. Uwielbiam ją za feerię kolorów na klonach, brzozach i dębach, za kulki kasztanów i liliowe wrzosy. Ale lubię także za deszczowe popołudnia, gdy ciężkie krople stukają o parapet, a ja mogę zakopać się pod kocem z laptopem na kolanach i pogrążyć bez reszty w życiu moich bohaterów."
Uwielbiam przygody Zojki autorki, uważam, że jest jedną z lepszych pisarek komedii. Tym razem autorka zaskoczyła mnie na plus, bo okazało się, że potrafi napisać też coś bardziej poważnego, wzruszającego, a jednocześnie dającego nadzieję na lepsze czasy. Nigdy się nie spodziewałam, że akurat ta autorka sprawi, że będę miała łzy w oczach i to kilka razy. Już w tym momencie mogę napisać, że ta książka przypadła mi bardziej do gustu niż książki ze świątecznej serii.
Będzie drugi tom "Popołudnia na Miodowej 2" - nie mogę się już doczekać. Polecam!
Dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona za egzemplarz książki do recenzji.
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2020
Ilość stron: 376
Moja ocena: 9/10
Uwielbiam pióro Joanny Szarańskiej.
OdpowiedzUsuńLubię takie historie :)
OdpowiedzUsuńA ja do tej pory nie miałam do czynienia z twórczością autorki, aczkolwiek bardzo chętnie nadrobię swoje zaległości. A taka literatura obyczajowa wywołuje masę refleksji.:)
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo zachęcająco 🙂
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuń