134/2020
Książkę ujęła mnie swoją okładką, bo jestem kociarą jakich mało. A co było w środku?
Jestem księgową z zawodu i co mogę powiedzieć na temat wyglądu księgowych? Często to starsze panie, grubsze, w okularach.... Nasza główna bohaterka to przeciwieństwo typowej księgowej: jest piękna, zabawna, młoda. Mieszka w wynajmowanej kawalerce wraz ze swoim kotem Manfredem, który nie lubi siedzieć w domu i chodzi swoimi drogami. Pewnego dnia Magda szukając kota poznaje przystojnego Jakuba, który wpada jej w oko. Kobieta cieszy się, bo w końcu to już TEN wiek, kiedy warto by było założyć rodzinę. Tylko co na to główny zainteresowany? A co jeśli w jej życiu pojawi się KTOŚ jeszcze?
Na szczęście nie był to romans, ale lekka obyczajówka. Zabawna, taka na raz, napisana prostym językiem. Ale znając już pióro autorki wiedziałam, że pewnie zawrze w fabule jakiś trudny temat: tym razem autorka opisuje życie z niepełnosprawnym dorosłym dzieckiem. Nikt o tym nie wie, jakie to wyrzeczenie, oprócz matki, którą to dotknęło.
Bardzo podoba mi się humor autorki, mam wrażenie, że jakbym ja poznała osobiście to miałybyśmy o czym rozmawiać. Obie także kochamy koty i traktujemy zwierzęta jak pełnoprawnych członków rodziny.
Jeśli chcecie zobaczyć co przeskrobie kotek i do czego to wszystko doprowadzi to polecam "Miłość na gigancie" :)
"Miłośc na gigancie" to dobra odskocznia od thrillerów.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 232
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że do mnie wpadłeś. Jeśli masz ochotę to zostaw komentarz.
Zapraszam na mojego Facebooka, gdzie organizuję konkursy oraz na Instagrama, na którym zamieszczam zdjęcia książek i nie tylko.