153/2020
Czasami są chwile, kiedy mam ochotę popłakać nad jakąś historią. Na okładce tej książki jest napisane: "Przygotujcie karton chusteczek. Przy tej historii nie można nie płakać." Czy na pewno? Zapraszam na mój nowy wpis.
"Jeśli będziesz zbyt długo pławić się w żalu, pewnego dnia obudzisz się i stwierdzisz, że zbudowałaś całe życie na tęsknocie. Serio."
Kiedy się zakochujemy z wzajemnością i każdy dzień jest piękny i radosny, myślimy że będziemy żyć tak wiecznie. Przynajmniej każdy ma taką nadzieję, co jest zupełnie zrozumiałe.
Główna bohaterka Elsie Porter nawet nie szukała miłości, żyła sobie praktycznie z dnia na dzień. Pierwszego dnia nowego roku spotkała swoją prawdziwą Miłość w zwyczajnym miejscu: w ulubionej pizzerii, ubrana tak zwyczajnie po domowemu. Nie sądziła, że tak silne uczucia nie są tylko w filmach. Ben i Elsie szybko ze sobą zamieszkają, a już w maju przysięgają sobie miłość i wierność na zawsze. Kilka dni później wydarza się ogromna tragedia i Ben ginie w wypadku. Świat Elsie rozpada się na maleńkie cząstki, kobieta zostaje młodą wdową ze złamanym sercem i bez sensu życia. Jesteśmy świadkami jak Elsie walczy sama ze sobą i z całym światem.
Czy da się w ogóle żyć po stracie bliskiej osoby? Jak przejść żałobę?
"Miłość to miłość. Kiedy się ją traci, jest to największa katastrofa na tym zasranym świecie."
Podobno jest to najsłabsza książka autorki, inne są rewelacyjne. Nie wiem, bo nie miałam okazji przeczytać. Ale skoro podobała mi się ta "najsłabsza" to co powiem na inne? Już się nie mogę doczekać.
Dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona za egzemplarz książki do recenzji.
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2020
Ilość stron: 352
Moja ocena: 8/10
Chciałabym przeczytać, bo taka historia jest bliska memu sercu.
OdpowiedzUsuń