Witajcie,
Wracam do jednego z moich ulubionych cyklów na blogu, czyli do rozmów z autorami. Tym razem macie okazję poznać lepiej Agnieszkę Lis. Zapraszam na nowy post.
- Cyklu Czas na zmiany - "Pocztówki", "Widoki" i "Lustra"
- "Przebudzona"
- "Muzyka Twojej duszy"
- "Huśtawka"
- "Latawce"
- "Karuzela"
ZAPRASZAM NA WYWIAD
1. Agnieszko,
ostatnio miałam przyjemność widzieć Cię w lutym 2020 r., kiedy prowadziłam z
Tobą spotkanie autorskie w Piasecznie przy okazji premiery książki „Przebudzona”.
Minęło zatem trochę czasu.
Powiedz
mi, czy coś się zmieniło kiedy premierę ma Twoja kolejna powieść? Czy nadal czekasz
na pierwsze opinie i odbiór czytelników? Czy to jednak już powszechnieje z każdą
nową książką?
Absolutnie
nie! I mam nadzieję że nigdy nie spowszechnieje. Dla pisarza każda książka
jest, powinna być, jak dziecko. Wyczekana i ukochana. Oddając książkę w ręce Czytelników
powierzamy im wiele miesięcy swojej pracy, zmagań z każdym słowem, a nawet kłótni
z bohaterami. Nie można pozostać obojętnym na to, jak zostanie przyjęty nasz
wysiłek! Choć musimy liczyć się z tym, że wystawiamy się na oceny, czasami
bolesne…
Nie
wyobrażam sobie, żeby można na to zobojętnieć.
Poza tym
– obserwując świat i ludzi – dochodzę do wniosku, że niezbędna jest w życiu
pokora. A właściwie wiara w siebie i pokora równocześnie. Naszą pisarską pracą
służymy Czytelnikom – jak taka mieszanka mogłaby mi spowszednieć?
2. Podczas
czytania III tomu serii „Czas na zmiany”, czyli „Luster”, wpadło mi do głowy
pewne pytanie. Czy łatwiej jest pisać dalsze losy znanych już bohaterów czy
tworzyć całkiem nową historię z nowymi osobami?
Technicznie rzecz biorąc, oczywiście łatwiej jest
pisać o bohaterach nowych, którzy są jeszcze jak niezapisane kartki. Nie trzeba
pamiętać o żadnych szczegółach ich postaci. Ale… tak naprawdę nie ma żadnego „łatwiej”.
Wszystkie historie muszą być jednako dobrze dopracowane, czyli nie można ich
napisać „łatwo”. Ale to i tak za prosta odpowiedź. Sądzę, że sekret tkwi gdzie
indziej i zawiera się w starym pytaniu: co jest ważniejsze - bohater czy akcja?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ale ja
sądzę, w dużym uproszczeniu, że zwykle opisujemy jakąś historię. Tak więc –
jeśli historia jest fascynująca, to nie ma znaczenia, czy bohater jest „stary”
czy „nowy”.
A ja nieskromnie (czy nie mówiłam chwilę temu o
pokorze? O zmienności kobieca!) twierdzę, że Lustra zawierają całkiem dobrą historię.
3. Czy
podczas pisania „Luster” miałaś już określony schemat w głowie, a może znani
nam bohaterowie zmusili Cię do zmiany planu?
Ci bohaterowie cały czas mnie prowadzą! Zrobiłam im
tylko niespodziankę w osobie Heinricha, na niego nic nie mogli poradzić. Ale
wiele pozostałych wątków rozwinęło się inaczej, niż to sobie pierwotnie
wyobrażałam. Na przykład Kacper – miał być szczęśliwy na wykopaliskach,
wreszcie realizował swoje wielkie marzenie! I co? I nie powiem, pozostawię
sprawę do przeczytania ;-) Albo Agata, szczęśliwa bizneswoman. Lub Julita,
Patrycja, Sandra… każdy z bohaterów kręcił swoimi losami, a ja musiałam tylko
nadążyć z opisywaniem ich wybryków.
4.
Wiem, że
pochodzisz z Koszalina i pewnie dlatego właśnie tam toczy się część fabuły. Czy
czujesz się nadal związana z tamtym miastem, bo teraz swoje miejsce na ziemi
masz blisko Warszawy?
Wciąż czuję się koszalinianką. Wracam do Koszalina co
roku, z sentymentem i ciepłem w sercu. Choć miasto bardzo się zmieniło przez
ostatnie lata, mam tam swoje ścieżki i jeszcze dziś, kiedy natrafimy na uliczny
korek (a zdarza się to w sezonie) potrafię go bez zastanowienia wyminąć
bocznymi uliczkami. To moje miasto i pewnie tak już zostanie.
5.
Historia
Heinricha, opisana w „Lustrach” jest prawdziwa. W jaki sposób trafiłaś na ten
wątek?
Trafiłam na tę historię właśnie dlatego, że wciąż
tęsknię w jakiś sposób za Koszalinem. Śledzę różne koszalińskie fora i grupy
fejsbukowe, na jednej z nich Pan Krzysztof Urbanowicz opowiedział o Heinrichu
Thormannie, alias Eduardzie Alexandrze, który to niedługo przed I wojną
światową został wysokim urzędnikiem koszalińskiego magistratu. To był pierwszej
wody oszust! Historia mnie zaciekawiła, skontaktowałam się z Panem Krzysztofem.
I tak od słowa do słowa… więcej o tym piszę w posłowiu Luster, bo dotarcie do Pana Krzysztofa okazało się, jak to w życiu,
i proste, i trudne. Proste, bo jest dostępny na fejsbuku, trudne, bo nie chciał
się ze mną w pierwszej chwili spotkać. Pomogła mi… ciotka. Ale o tym
przeczytajcie już w książce!
6.
Wydaje mi
się, że seria czas na zmiany idealnie nadawałaby się na ekranizację. Jakbyś
zamknęła oczy – masz może jakiś wymarzony typ, kto mógłby zagrać np. Agatę i
Darka albo sepleniącego Zbysia?
Och, marzenia! Zbysio to oczywiście Zbigniew
Zamachowski. Słyszałam Go kiedyś w Sali Kongresowej w piosence, której – wstyd
to przyznać – tytułu nie pamiętam. Jednak utkwiło mi w głowie, że śpiewał ją zakatarzony,
przez nos, po czym okazało się, że to była tylko sztuczka aktorska. Zakończył
piosenkę zupełnie normalnie, bez żadnego kataru. To było coś wspaniałego!
Agata, to, jak sądzę, Agnieszka Wagner – pierwsza
lektorka mojego audiobooka, czyli Pocztówek. Piękna kobieta, idealna Agata!
Darek zaś to Maciej Zakościelny, a Kacper – Maciej Radel, który czytał z kolei
moją Samotność we dwoje.
Ach, jak dobrze jest pomarzyć!
7. Seria „Czas
na zmiany” zaczęła się od podróży na Lanzarote. Możesz zdradzić gdzie najlepiej
odpoczywa Agnieszka Lis? Wypoczynek aktywny czy raczej pasywny?
Tutaj gusta mam stałe i niezmienne. Nad morzem. Kocham
Bałtyk, ale morze może być każde, ze szczególnym uwzględnieniem ciepłych
(morsowanie to jednak nie moje klimaty). Do idealnej scenerii niezbędna mi jest
książka, a właściwie dwie książki dziennie. Tyle najchętniej czytałabym w
wakacje.
Wstyd się zatem przyznać – ale wypoczynek raczej pasywny.
To znaczy nie! Zupełnie nie! Z bohaterami książek przemierzam czasem najdalsze
ostępy!
To właściwie nie wiem, jak odpowiedzieć ;-)
8.
Czy w
czasie wakacji także w twojej głowie tworzą się scenariusze do książek?
Oj tak! I Lanzarote jest tego najlepszym przykładem. W
ubiegłoroczne wakacje napisałam (niech będzie, prawie napisałam) dwie książki.
Tak mi się rozwijały w głowie kolejne wątki, że nie mogłam odłożyć pisania. A
jeśli nie piszę – obmyślam nowe fabuły. Głowa jest cudownym komputerem –
najlepiej pracuje właśnie wówczas, kiedy ma wolne. Wtedy pojawia się,
przynajmniej u mnie, najwięcej olśnień.
9. Wiem, że
lubisz czytać. Oprócz pisania, uczysz muzyki, prowadzisz zajęcia dla dzieci,
warsztaty kreatywnego pisania, masz czas dla rodziny. Możesz mi podać sposób na
rozciągnięcie doby?
A mnie jest ciągle mało! Chciałabym robić więcej i
więcej. Więcej czytać, prędzej pisać, dłużej rozmawiać z dziećmi, mocniej się
przytulać z mężem, udatniej gotować (bo bardzo to lubię!), bardziej cieszyć się
ogrodem, dłużej spać… Szukam właśnie sposobu na rozciągnięcie doby ;-)
Tak trochę poważniej mówiąc to uważam, że sekret tkwi
w dobrej organizacji. Tego nauczyła mnie szkoła muzyczna – sukces to panowanie
nad swoim czasem i systematyczna realizacja założeń. Nauka nie poszła w las,
jak widać.
A! I jeszcze ważne jest to, czego nie robimy. Ja na
przykład nie oglądam telewizji. Jestem czasami do tyłu z bieżącymi wiadomościami,
i co z tego? I tak do mnie dotrą, szczególnie, jak są złe.
10. Kim chciała zostać mała Agnieszka Lis?
Baletnicą, oczywiście. Od razu w różowym tutu i na
pointach. Jak się na pierwszej lekcji baletu okazało, że mam założyć taki sam
czarny trykot, jak na rytmikę, to się obraziłam i więcej nie poszłam.
Za to marzenie zostania pianistką towarzyszyło mi
przez wiele lat, a nawet mogę powiedzieć – w pewnym sensie się spełniło. Jestem
pianistką, skończyłam Akademię Muzyczną. Nie koncertuję, bo nie ćwiczę, a
muzyka to zaborcza pani – bez ćwiczenia nie lubi zabrzmieć właściwie. Nie
żałuję jednak, bo uprawiam swój zawód ucząc w szkole muzycznej, a mam czas na
pisanie! A bez tego już nie potrafiłabym żyć.
11. Wracając do pisania – jesteś dla mnie mistrzynią
powieści obyczajowych. Czy czytając prywatnie innych autorów – sięgasz także po
obyczaj, czy może np. po horror?
Kasiu, ja, mistrzynią? Ty mnie z nikim nie pomyliłaś?
Ja mistrzynią dopiero chciałabym być! Kiedyś. Może.
Tak serio – bardzo dużo pracuję nad każdym tekstem,
czasem jedno słowo potrafi mnie zatrzymać w pisaniu na kilkanaście minut. Jeśli
więc te starania choć trochę widać – jestem bardzo kontenta.
We własnych lekturach zaś bardzo często sięgam po inne
gatunki. Owszem, czytam obyczaj, chociażby z obowiązku, bo przecież powinnam
wiedzieć, co piszą moje znakomite koleżanki. Bo – tutaj mała dygresja – uważam,
że na polskim rynku książki jest wiele naprawdę świetnych autorek prozy
obyczajowej. I bardzo cieszy mnie to, że polski Czytelnik te pisarki docenia!
Wracając jednak do pytania – bardzo lubię czytać
kryminały, głównie polskie, oczywiście. Sięgam także po reportaż, a także z
prawdziwą przyjemnością robię wysoki w inne gatunki. Po prostu uważam, że dobra
książka to dobra książka, bez względu na przynależność gatunkową.
12. Muszę o to zapytać – jak twoje znalezione kotki?
No tutaj to mnie dotknęłaś! I to zraniłaś na wskroś!
Żadne znalezione!
Oczywiście żartuję. Faktem jest jednak, że rok temu
kotka sama do nas przyszła, wybrała sobie dom. Na zimę została u nas (kto by
wyrzucał zwierzaka w taki mróz!), a pierwszego kwietnia (tak!) na łóżku mojego
młodszego syna urodziła trzy kocięta. Dodam jeszcze, że ze względu na alergię
mojego męża nigdy nie mieliśmy i nie planowaliśmy kota w naszym domu. Nie
miałam zatem absolutnie żadnego doświadczenia w życiu z kotem, nie byłam nawet
pewna, czy kociczka jest w ciąży. To był prima aprilis z przytupem. Teraz już dwa
maluchy znalazły swoje szczęśliwe domy, a trzeci z nami został… i pokochałam go
całym sercem. Jest mój, po prostu, choć wciąż zmienia imię. Ponieważ jest
niemal cały biały, ma tylko czarny ogon i dwie czarne plamki przy uszach, to
nosi imię Rożek. Albo Mrożek. Istnieje też wersja BigMilk lub Muminek. Z tym,
że imieniem przyjmujemy się głównie my, on ma to w poważaniu. Interesuje go
głównie mizianie i głaskanie, od reszty są jego ludzie.
Media
społecznościowe bardzo się sprawdziły w czasie pandemii i zamknięcia w domach.
Niemniej tęsknimy, my czytelnicy, za spotkaniami na żywo. Mam nadzieję, że i my
wkrótce się zobaczymy.
Bardzo – BARDZO! – tęsknię za spotkaniami autorskimi. I też mam nadzieję, że uda nam się, szybko, jak najszybciej spotkać w realu!
Super wywiad. Fajne pytania i odpowiedzi.
OdpowiedzUsuń